Poruszające nieruchomości

Poruszające nieruchomości

Powszechnie uznaje się, że pierwsi mieszkańcy Ziemi mieszkali w jaskiniach. Brakowało im wtedy wygód, chodziło o przetrwanie – bezpieczny kąt, miejsce na ognisko i na artystyczne ekspresje na ścianach. Osobiście cieszę się, że urodziłam się wiele lat po tej epoce, niemniej jednak sprawa znalezienia dobrego lokum w tych czasach nie jest tak prosta jak być powinna.

Sprawa nieruchomości osobiście bardzo mnie porusza. Odkąd wróciłam do Polski nie mam w tej kwestii spokoju. Po ponad roku nie udało mi się znaleźć mieszkania, w którym poczułabym się jak w domu, u siebie, na spokojnie, bez nieustannej potrzeby poszukiwania lepszej opcji. Wychowałam się w małym mieście, mieszkania dostępne tam na rynku – budowane w czasach komunizmu – były i są do dziś zaskakująco… normalne! Powierzchnia mała lub duża, ale podzielona z sensem. Tak, na 55mmogła spokojnie pomieścić się pięcioosobowa rodzina.

Mieszkając za granicą odkryłam jak różne mogą być lokale mieszkalne i jak wielu ludzi po prostu musi się przyzwyczaić do wszelakich niedogodności

Weźmy pod uwagę choćby nie tak daleką Sycylię. Dwudziesty pierwszy wiek – trzyosobowa rodzina ma do dyspozycji sypialnię i salon, w którym umieścili syna. Większość czasu spędzają zatem przy stole w kuchni. Brak instalacji gazowej narzuca używanie kuchenki na butlę gazową (aj, ile razy gotowanie obiadu przerywa awaryjne dzwonienie po serwis dowożący butle gazowe!). Do tego wspaniały elektryczny ogrzewacz wody, który wystarcza średnio na jeden prysznic. Dobrze, że bezrobocie unicestwia potrzebę więcej niż jednego prysznica porannego – reszta domowników raczej zostaje w domu.

Potem inny świat

Australia – wieżowce rosną tam jak grzyby po deszczu. Wynajem nieruchomości jest tam bardzo poukładany. Zwykle mieszkania ogląda się tylko w weekendy kiedy to agenci oferują domy otwarte dla wielu zainteresowanych na raz. Co za oszczędność czasu. Ponadto kaucja przetrzymywana jest przez rządowe biuro i cały najem ze strony prawnej podlega jasnym regułom pod państwową tutelą. Zwykle minimalny okres najmu to 6 miesięcy, a potem umowa przechodzi naturalnie na czas nieokreślony z miesięcznym wypowiedzeniem. Nikt nie obawia się, że bez aktu egzekucji notarialnej i bliskich znajomości w policji będzie miał problemy z usunięciem niepłacącego lokatora. Inny świat, wynajem bardziej ludzki.

Co zatem zastało mnie po powrocie do ukochanej ojczyzny?

Stolica, wielkie miasto, tętni życiem. Tutaj jest praca, tutaj się mieszka. Na pierwszy rzut oka szokują ceny. Nieruchomości Warszawskie po przeliczeniu w stosunku do zarobków wydają się przerastać kosztem najem w Australii! Ponadto zawikłane umowy najmu, poświadczenia notarialne, problemy z zameldowaniem się poparte nieufnością i ignorancją aktualnego prawa. Tak oto moje pierwsze wynajęte mieszkanie okazało się oszustwem, które przypłaciłam zdrowiem, stresem, mieszkaniem bez gazu i walką o nieodcięcie prądu. Umowa podpisana przeze mnie okazała się fałszywa a do dziś syndyk, który przejął ten zadłużony lokal domaga się sumy równoznacznej kaucji. Nie posiada dowodów na to, że kaucję na początku najmu zapłaciłam, a nawet jeśli to nie trafiła do jego kieszeni. Witamy w Polsce!

Drugie wynajęte lokum zapisane zostanie w mojej pamięci pod znakiem remontów

Odkąd się tu wprowadziłam wymieniono grzejniki, potem instalacje gazową usuwając piecyk grzewczy. Teraz od prawie dwóch miesięcy czekam aż zakończy się wymiana windy. Minął tydzień od oficjalnego terminu zakończenia prac. Cóż rzec, Polska? Nieruchomość którą wynajmuję to tak na prawdę połowa niegdyś stumetrowego apartamentu, więc można sobie wyobrazić jak pokrętny podział wpłynął na wielkość łazienki i kuchni, że o komunikacji wodnej między nimi nie wspomnę. Prysznic biorę w wodzie dosłownie ciepło zimnej. Dwa kurki – dwa strumyki słabo się mieszają – doznanie nieopisane!

Od tygodni przeglądam nieruchomości do wynajęcia blisko centrum

Praca jest w centrum, większość ludzi dojeżdża. Niestety cenowo najem nieruchomości znajdujących się nawet w znacznej odległości od śródmieścia wychodzi bardzo podobnie! To zagadka, którą próbuję wciąż rozwikłać. Zatem oglądam i szukam i ciągle się dziwię. Kto projektował te budynki? Jaki architekt odpowiedzialny jest za podział tych mieszkań? Dlaczego w małej mieścinie na Południu Polski 50m2 wystarcza spokojnie pięciu osobom, a tutaj 55m2 zmusza mnie do życia wśród kartonowych pudeł, których nie ma gdzie upchać oraz do dzielenia sypialni z dzieckiem? Jakimś cudem trzeci pokój się nie zmieścił. Dlaczego płacąc dwa razy więcej za najem muszę żyć jak kartonowy kloszard? Dlaczego nawet na 80m2  miałam problem z przechowywaniem mojego dobytku? Gdzie jest miejsce na szafy? Na pewno nie w wielgachnym open space nie bardzo przydatnym, jeśli potem nie ma się jak obrócić w sypialni. Te pytania pozostaną za pewne bez odpowiedzi, a ja będę kontynuować poszukiwania aż uda się znaleźć lokum godne zamieszkania (i swojej ceny!) wśród morza pokrętnie labiryntowych, jakże poruszających nieruchomości Warszawskich.

Dodaj komentarz